Pozycja horyzontalna...




Prędzej czy później przychodzi taki moment, kiedy nasz rumak postanowi legnąć na boku.
Jeśli możemy wtedy liczyć na czyjąś pomoc, pół biedy.
Ale co zrobić, kiedy w zasięgu wzroku ani żywej duszy?


Metod jest wiele, tak jak wiele typów motocykli i kierowców.
Jedni podniosą maszynę bez problemu, drudzy się nasapią ale w końcu też osiągną efekt, a inni...tak jak ja, mogą mieć zagwozdkę. Ponoć wszystko jest kwestią techniki. I na wszystko jest metoda. Sezon coraz bliżej i wypadałoby wreszcie tą tajemną wiedzę posiąść. A jako,że za oknem śnieg...na razie pozostaje mi studiowanie filmików instruktażowych.

Podnoszenie za kierownicę przećwiczyłam wielokrotnie-odpada. Cała nadzieja w silnych nogach i plecach, a raczej ich dolnej części. Raz nawet by mi się udało, tylko grunt był dość grząski i śliski i cała filozofia tej metody poszła...w las. W przenośni i dosłownie, co na zdjęciu zresztą widać. Ewentualnie pozostają dwie opcje: wymyślić własny sposób albo...po prostu się nie przewracać, czego życzę i Wam i sobie :)
A może ktoś słyszał o jeszcze prostszej metodzie albo ma własne wskazówki w tym temacie?




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gdy złapiesz kapcia...

Część 5

Obserwatorzy