Posty

Wyświetlanie postów z 2011

Słów kilka o nauce jazdy

Żeby była jasność. Dla kogoś, kto styczności z motocyklem wcześniej nie miał, kurs i egzamin to jedynie nauka tego, jak zdobyć uprawnienia kategorii A. Nie ma to nic wspólnego z prawdziwą nauką jazdy, tym na co zwracać uwagę, a czego unikać. Oczywiście tym szkołom, które są prowadzone przez motocyklistów gratuluję i szczerze je polecam. Pojęcie przeciwskrętu, świadomość potęgi przedniego hamulca, przegazówka i dobre nawyki już od pierwszej minuty to klucz do sukcesu. Ale takich szkół jest wciąż mało i tylko w wielkich miastach. Ile ja się musiałam naszukać, żeby znaleźć ośrodek, który ma taki sam motocykl co WORD!

Egzamin praktyczny

Obraz
Noc nieprzespana w 95%. Pozostały czas można by nazwać drzemką przerywaną przez: kota dobijającego się do domu, a potem chcącego z powrotem na dwór i księżyc w pełni. Domownicy też coś jakąś niespokojną noc dziś mieli. 6.00 rano-oczy czerwone, jakbym piła od tygodnia. Niezły początek... Łyk herbaty i niechętnie wmuszona bułka, nie byle jaka bo z biedronki. Dodatkowo na opakowaniu widniał napis "ósemka" :)

Ostatnia jazda

Instruktor stawił się przed czasem. Znów. Oj te jazdy ze mną chyba go wyrobiły :) Miasto, cóż...trzeba by było zobaczyć minę Instruktora, żeby zrozumieć, jak dziś poszło... Na pseudo rondzie widzę pieszego. Hamuję. Wrzuciłam 1. Wrzuciłam? No chyba tak. Boo bum. Chyba jednak nie...Ale poradziłam sobie, to też zawsze coś. Na Żelaznej wyprzedzanie ciężarówki. Nie lubię.

Teoria

Choć i tak teoria przerobiona do bólu, stres był. Atmosfera w WORD taka, jak zawsze. Łzy i radość naprzemiennie mieszane z garścią dobrych porad i-oraz widokiem kolejek ludzi trzymających wnioski bądź kciuki. Zebrała się też grupka na A. Większość robi teorię i praktykę za jednym zamachem. Tak, jak większość to płeć przeciwna. A raczej wszyscy, nie większość.

Jazda jedenasta

6.00 rano-tak dla odmiany ;) Instruktor nie ma mnie gdzie w terminarzu upchnąć, bo wszyscy przecież na samochód zdają...Pozostaje więc poranek, choć on rano wstawać nie znosi...no życie :) Ósemka zastawiona autobusem, więc hamowanie, slalom i osprzęt na siebie podbijać Piotrków city.

Jazda dziesiąta

Znów szósta rano. Ledwo na oczy widzę. Plac-rozgrzewka. Ósemka na ssaniu to zdecydowanie za szybko. Hamowanie, slalom, znów ósemki. Dla paradoksu teraz, gdy wyjeżdżam na miasto, placu jest mi mało. Ech, zrozum tu babę... Podpięta do kabli i pozytywnie nastawiona-jedziem! Nie było tragicznie.  Źle też nie. Ale dobrze? Oj dobrze tez nie było.

Wizyta w WORD

Papiery odebrane. O dziwo kolejki nie było. Większość czekała na egzamin, co mówiły mi ich miny. Może dlatego, że pogoda taka paskudna. Leje i leje. Po ogołoceniu portfela w kasie, podeszłam do okienka, gdzie zostałam przyjęta z wielką łaską i cmokaniem.

Jazda dziewiąta

No i nareeeszcie! Gość co prawda robił co mógł, żebym tak szybko do tego miasta nie wyrywała. Widać, nie jest mnie pewny. I słusznie :D Oczywiście żołądek w skurczach od rana. Bo jednak wreszcie będzie okazja rozwinąć prędkość, poskręcać, i jeszcze jakiś głosów w głowie słuchać. A jak się okaże, że mi w ogóle nie idzie albo jednak, że to nie to?

Jazda ósma

Załamka...2 godziny jazdy poszły się...Był plac, nie miasto, bo gość zaspał i że niby na miasto nie było już sensu jechać. Nie dość, że czekanie to potem jeszcze rozczarowanie. To ile zostanie na obczajenie trasy egzaminacyjnej-4 godziny?! Wszystko po staremu: ósemki, slalomy, hamowanie. A górka to gdzie? Kiedy? Powoli zaczynam panikować. Jeśli jutro sytuacja się powtórzy i Instruktor zaśpi, to kolorowych snów! Lepiej żeby jazdy przepadły niż mają być marnowane na plac! Znowu problem z wbijaniem luzu. Może dlatego, że w życiu też na luz wrzucić nie potrafię. Pierwsza rada Instruktora „biegi redukuje się przed zatrzymaniem”. Wow. W dodatku nazwał mnie cudakiem, bo przecież luz wbija się sam. Super :(

Jazda siódma

Obraz
Póki emocje nie opadły a uśmiech nie spełzł z twarzy, szybko piszę, jak dziś było. A było cudnie i ja chcę jeszcze raz! Choć 7.00 rano, to nic. Że pod koniec jazdy spadł deszcz-to nic. Że nie miasto-to nic! No niestety baba na komplementy zawsze łasa będzie i nikt tego nie zmieni, bo tak już świat jest skonstruowany.

Jazda szósta

Nowość-obsługa techniczna. Co prawda moja żądna krwi ciekawość już została zaspokojona przez obrazki znalezione w necie ale „na żywo” to nie to samo. Byłam przekonana, że dziś hamowanie a jutro miasto (upragnione, wymarzone, wyczekane, bo plac mnie zabija...chociaż tak naprawdę zabić to miasto właśnie może :P) a okazuje się, że hamowanie dopiero jutro a miasto ewentualnie później. Co się w takim razie robi z osobami, które pojęcia o moto nie mają, prawka na B a i przy okazji miasta nie znają? 2 godziny po mieście mają im wystarczyć?

Jazda piąta

Ósemki, slalom, ósemki, slalom i tak do znudzenia. Warto wspomnieć, że Ewa dziś za nic nie mogła odpalić yamahy. Siedzi, luz wbity a rozrusznik nic. Intruktor spojrzeniem pełnym politowania wskazuje na pewien czerwony przycisk. Obciach...Ale pod kaskiem na szczęście tylko oczy widać ;)

Jazda czwarta

Machając ręką na ewentualne niepowodzenia związane z egzaminem w WORD kupuję sobie kurtkę na moto. I od razu człowiek czuje się pewniej. I o bezpieczeństwo i o wygląd wszak chodzi ;) Trochę treningu i ósemka będzie najbanalniejszym z zadań. Trzeba mi tylko jeszcze slalom przemyśleć. Obracanie głowy wybija mnie z rytmu ;/ Następna lekcja to moje być albo nie być. Tak myślę. Jeśli gość zobaczy, że slalom i ósemka są wporzo, będzie myśleć o jazdach po mieście... Na ósemce się toczę, na slalomie niby mogę przyspieszać, tylko czy to ma sens? Na co komu pośpiech? Do panowania nad maszyną jeszcze daleka droga...

Jazda trzecia

Slalom zaczął się pięknie. Póki ręka była wypoczęta i wyczuwała stały dopływ gazu, współpraca ze sprzęgłem dawała efekty. Bez szarpania, bez zataczania się. Slalom na piątkę. Gdy ręka się zmęczyła-popusło się wszystko. Nie wiem, co z tym zrobić :(

Jazda druga

Slalom i skręty do bólu. Jest lepiej pod pewnymi względami: a) nie szoruję butami po ziemi, b) silnik już tak często* nie gaśnie. (*często-pojęcie względne)

Pierwsza jazda

Pierwsze 1,5 godziny z moto. Na kursie, jak i w żuciu w sumie.. Zachwycać się swoimi początkami raczej nie mogę, ale pocieszać owszem :) W końcu pierwsze koty za płoty. Tym bardziej, że gość zmierzył mnie wzrokiem, dał motór i powiedział "jedź". To się nazywa bezstresowa nauka...

Obserwatorzy