Jazda druga
Slalom i skręty do bólu.
Jest lepiej pod pewnymi względami:
a) nie szoruję butami po ziemi,
b) silnik już tak często* nie gaśnie.
(*często-pojęcie względne)
Skręty bezproblemowo ale kołuję jak samolot przed startem.
Za delikatnie się pochylam.
Tyle,że przy tej prędkości, z tymi umiejętnościami to większy przechył będzie równoznaczny z dzwonem.
Publikę miałam nieziemską. Gorąc, więc wszyscy instruktorzy wylegli przed ósemkę, gdzie można posiedzieć i poobserwować zmagania niewiasty w kasku. Co się będą kisić w aucie z kursantem ćwiczącym na łuku. A tak, mogą sie przynajmniej pośmiać. Przynajmniej przyjemny obiekt do obserwacji mieli :D
Martwi mnie, że 2 godziny w zupełności starczają na zesztywnienie lewej ręki. Prawa traci czucie po 20 minutach...że niby chcę jeździć dalej niż po bułki do sklepu? :(
3 godzina w życiu na moto. Powolutku znajduję wspólny język z YBR.
Popuszczam sprzęgło-nie szarpie.
Ruszam po zatrzymaniu-nie gaśnie.
Ale leciutkie zdjęcie ręki z gazu a ta bestia już mną rzuca.
Slalom dobrze robić rozpędzając się na wprost, i skręcając z rozpędu. Niestety nie jestem w stanie ćwiczyć na wszystkich 5 pachołkach. Auta na łuku, cofający autobus i parkująca ciężarówka. W środku tego wszystkiego ja i moje slalomy.Nie ma co-profesjonalne szkolenie...Prawie, jak na mieście. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. W sumie może to wykształcić całkiem dobre odruchy.
Do ósemki podchodzić na razie nie próbuję. Za wąska...Tak, wiem, w tych wymiarach to tico by przejechało...
Na samym sprzęgle bez gazu nie ma szans. Za wolno! A z gazem, stracę szybko wyczucie.
No ale, może za tydzień slalom będzie banałem a ósemka stanie się mniej upiorna?
Spotkałam dziś mojego Instruktora z kategorii B. Się zdziwił. Ale poznał! I aż kursanta na łuku porzucił, żeby mi dzielnie pokibicować. Czyż to nie miłe? :) Dla mnie. Co kursant o tym myślał, nie wiem...
Wnioski:
Jest lepiej pod pewnymi względami:
a) nie szoruję butami po ziemi,
b) silnik już tak często* nie gaśnie.
(*często-pojęcie względne)
Skręty bezproblemowo ale kołuję jak samolot przed startem.
Za delikatnie się pochylam.
Tyle,że przy tej prędkości, z tymi umiejętnościami to większy przechył będzie równoznaczny z dzwonem.
Publikę miałam nieziemską. Gorąc, więc wszyscy instruktorzy wylegli przed ósemkę, gdzie można posiedzieć i poobserwować zmagania niewiasty w kasku. Co się będą kisić w aucie z kursantem ćwiczącym na łuku. A tak, mogą sie przynajmniej pośmiać. Przynajmniej przyjemny obiekt do obserwacji mieli :D
Martwi mnie, że 2 godziny w zupełności starczają na zesztywnienie lewej ręki. Prawa traci czucie po 20 minutach...że niby chcę jeździć dalej niż po bułki do sklepu? :(
3 godzina w życiu na moto. Powolutku znajduję wspólny język z YBR.
Popuszczam sprzęgło-nie szarpie.
Ruszam po zatrzymaniu-nie gaśnie.
Ale leciutkie zdjęcie ręki z gazu a ta bestia już mną rzuca.
Slalom dobrze robić rozpędzając się na wprost, i skręcając z rozpędu. Niestety nie jestem w stanie ćwiczyć na wszystkich 5 pachołkach. Auta na łuku, cofający autobus i parkująca ciężarówka. W środku tego wszystkiego ja i moje slalomy.Nie ma co-profesjonalne szkolenie...Prawie, jak na mieście. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. W sumie może to wykształcić całkiem dobre odruchy.
Do ósemki podchodzić na razie nie próbuję. Za wąska...Tak, wiem, w tych wymiarach to tico by przejechało...
Na samym sprzęgle bez gazu nie ma szans. Za wolno! A z gazem, stracę szybko wyczucie.
No ale, może za tydzień slalom będzie banałem a ósemka stanie się mniej upiorna?
Spotkałam dziś mojego Instruktora z kategorii B. Się zdziwił. Ale poznał! I aż kursanta na łuku porzucił, żeby mi dzielnie pokibicować. Czyż to nie miłe? :) Dla mnie. Co kursant o tym myślał, nie wiem...
Wnioski:
- luz wrzuca się delikatnie, nachalne kopanie nic nie daje...
- pochylam bardziej, skręcam ciaśniej
- skręcanie w lewo jest trudniejsze niż w prawo?
- PATRZEĆ PRZED SIEBIE, NIE POD KOŁA!
- popuszczanie gazu na jedynce bez sprzęgła powoduję piękne szarpanie i aplauz tłumów...
Komentarze
Prześlij komentarz