Jazda piąta
Ósemki, slalom, ósemki, slalom i tak do znudzenia.
Warto wspomnieć, że Ewa dziś za nic nie mogła odpalić yamahy. Siedzi, luz wbity a rozrusznik nic. Intruktor spojrzeniem pełnym politowania wskazuje na pewien czerwony przycisk. Obciach...Ale pod kaskiem na szczęście tylko oczy widać ;)
Zapowiadały się dwie nudne godziny. No ileż można się kręcić bez celu po placu. Żeby nie było-mimo nudy i tak z uśmiechem! Muza w tle, słońce grzeje aż tu przychodzi 20 osób pod garaż, przy którym dzielnie zmagam się z ósemką. Grupa na wózki jezdniowe. A że instruktora jeszcze nie ma, ich uwaga skupia się na...mnie. Albo motórze. Nieważne, ważne że oczy publiki skierowane na mnie. No ale na egzaminie nie będzie przecież inaczej. Dobry trening...
O dziwo wtopy nie było. Intensywny slalom z naprzemienną "8-ką" wychodził mi perfekcyjnie. Ach ta presja ;) Bez podpórek, bez linii i zachwiań. Tak ma być!
No ale w nieskończoność na swój tyłek gapić sie nie pozwolę, więc stwierdziłam, że czas na jakąś nowość.
Podjeżdżam z pytaniem do Instruktora (pochłoniętego podpinaniem przyczepy) i pytam czy biegi mogę poćwiczyć, hamowanie awaryjne czy cuś? Usłyszawszy "tak" nie wskazujące na jakiegolwiek emocje z jego strony, od razu poczułam się lepiej.
Nareszcie mogę się rozpędzić do trójki i hamować z innego biegu niż 1 :D Tak więc "gdynk, gdynk" i jadę.
Bez szarpań i obaw przed prędkością. Uczucie,że się nareszcie jedzie a nie toczy-wspaniałe.
I tak czas nagle zaczął pędzić a moto po raz pierwszy wjechało do garażu o własnych siłach, bez pchania;)
Wnioski:
MIASTO!
Warto wspomnieć, że Ewa dziś za nic nie mogła odpalić yamahy. Siedzi, luz wbity a rozrusznik nic. Intruktor spojrzeniem pełnym politowania wskazuje na pewien czerwony przycisk. Obciach...Ale pod kaskiem na szczęście tylko oczy widać ;)
Zapowiadały się dwie nudne godziny. No ileż można się kręcić bez celu po placu. Żeby nie było-mimo nudy i tak z uśmiechem! Muza w tle, słońce grzeje aż tu przychodzi 20 osób pod garaż, przy którym dzielnie zmagam się z ósemką. Grupa na wózki jezdniowe. A że instruktora jeszcze nie ma, ich uwaga skupia się na...mnie. Albo motórze. Nieważne, ważne że oczy publiki skierowane na mnie. No ale na egzaminie nie będzie przecież inaczej. Dobry trening...
O dziwo wtopy nie było. Intensywny slalom z naprzemienną "8-ką" wychodził mi perfekcyjnie. Ach ta presja ;) Bez podpórek, bez linii i zachwiań. Tak ma być!
No ale w nieskończoność na swój tyłek gapić sie nie pozwolę, więc stwierdziłam, że czas na jakąś nowość.
Podjeżdżam z pytaniem do Instruktora (pochłoniętego podpinaniem przyczepy) i pytam czy biegi mogę poćwiczyć, hamowanie awaryjne czy cuś? Usłyszawszy "tak" nie wskazujące na jakiegolwiek emocje z jego strony, od razu poczułam się lepiej.
Nareszcie mogę się rozpędzić do trójki i hamować z innego biegu niż 1 :D Tak więc "gdynk, gdynk" i jadę.
Bez szarpań i obaw przed prędkością. Uczucie,że się nareszcie jedzie a nie toczy-wspaniałe.
I tak czas nagle zaczął pędzić a moto po raz pierwszy wjechało do garażu o własnych siłach, bez pchania;)
Wnioski:
- tajemnica ósemki-nie myśleć, tylko skręcać
- kobieca próżność nie zna granic...trochę publiki i orlica się znalazła :P I co tu się dziwić gazującym na skrzyżowaniach?
- "dasz radę" Instruktora z B, jak najbardziej poprawiło mi humor :)
MIASTO!
Komentarze
Prześlij komentarz